Pochłonęła mnie najczerniejsza z czerni.
Koszmar.
Próbuję z całych sił się obudzić, ale nie mogę.
To prawda.
Kocyk nie żyje.
Anna Maria Przybysz na prawdę nie żyje.
Wciąż nie potrafię w to uwierzyć, nie umiem tego przetrawić...
Nadal odruchowo widząc nową wiadomość... mam wrażenie, że to Ania znowu pisze...
Jednak to nie Ania. To ktoś znowu pyta "czy to prawda?", a koszmar znów wraca.
Odeszła moja najlepsza przyjaciółka, astralna siostra syjamska z 13letnim stażem,
yin mojego yang... ukochana Księżniczka świata, który na nią nie zasługiwał,
bławatek, kosmitek, najsłodszy kotek, powód do większości moich uśmiechów...
najpiękniejsza muza, wspaniała artystka, o największym sercu.
Kochała i była kochana... Jest kochana.
Z pewnością sporo czasu minie... bym mogła wydusić z siebie coś więcej,
ale każda litera na klawiaturze boli, a każde słowo wydaje się nic nie warte.
Nie mam pojęcia jak i czy w ogóle... się z tego pozbieram.
Wielkie czarne połamane Serdce.








photo/illustrations: Anna Maria Przybysz